Rozmowy kwalifikacyjne w Schneider Electric

Moje relacja:

Pierwszy był telefon, otrzymany bardzo szybko, kilka godzin po wysłaniu aplikacji przez portal z pracą. Rozmowa trwała dosłownie chwile, zapytano czy jestem chętny do odbycia rozmowy kwalifikacyjnej kolejnego dnia. Sama rozmowa odbywała się online, dotyczyła raczej warunków pracy, można było zadać pytania. Do wykonania były 2 zadania, które należało przesłać. Irytujące jest to, ze pomimo zapewnień brak było kontaktu zwrotnego, który miał być niezależnie od decyzji. Niestety dla mnie oznacza to nieposzanowanie drugiej strony.

Moje relacja:

Były dwie rozmowy zdalne, jedna z HR, druga z szefową. Rozmowa z szefową odbywała się po angielsku. Sam proces rekrutacji raczej prosty. Nie miałam żadnych specjalistycznych zadań, bardziej rozmowa o mnie jako o osobie. Jednak rzecz, która mnie najbardziej zirytowała to brak feedback'u. Na obu rozmowach dostałam informację, że wiadomość o decyzji (pozytywnej jak i negatywnej) dostanę następnego dnia lub maksymalnie w najbliższy poniedziałek (rozmowa była w czwartek). Minęły 2 miesiące, a ja nadal czekam...Nie przejmuję się tym zbytnio, ponieważ znalazłam inne zatrudnienie, ale jednak czuję brak szacunku od firmy z racji na kompletne olanie tematu i nie wywiązanie się z własnych słów.

Moje relacja:

Podobało mi się to jak była prowadzona ta rekrutacja. Widać, że szukają kogoś konkretnego. Ale od początku. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia na portalu z ogłoszeniami o pracę i aplikacji. Następnie przyszła pora na rozmowę telefoniczną. Wiadomo, jak to rozmowa wstępna nie była zbyt długa. Kilka pytań i odpowiedzi o oczekiwaniach i doświadczeniu. A także sprawdzenie znajomości angielskiego w praktyce. Dopiero po tej części telefonicznej można się było dostać na rozmowę już taką twarzą w twarz. Ja na początku się zestresowałam, ale potem mi trochę przeszło. Tutaj też sprawdzali znajomość angielskiego i tym samym chyba odporność na stres ;) Do tego pytali o więcej konkretów z doświadczenia, wiedzę o prawie pracy, znajomość TETY i Office. Przedstawili jasno warunki, co mi się podobało.

Moje relacja:

Jedna z tych skomplikowanych rekrutacji, która zaczyna się od rozmowy przez telefon a nie wiadomo kiedy i na czym się skończy. U mnie z powodu tego, że wymagana była znajomość rosyjskiego i angielskiego przez telefon gadałam w obu językach. Na spotkaniu zresztą też sprawdzają czy się zna języki. Podobno czasem robią testy, ale nie wiem czy na tej rekrutacji nie robili czy nie doszłam do tego etapu, bo to zaplanowali gdzieś na koniec. Na pewno można się spodziewać rozmów telefonicznych i tych typowych w firmie. I na pewno jak napiszą, że wymagają jakiegoś języka to będą to sprawdzać. Tak wynika z mojego "doświadczenia" Rozmawiało się u mnie o doświadczeniu, jakie mam oczekiwania i czego chcę, na jakim poziomie znam konkretne programy, kiedy mogę rozpocząć pracę. Normalne pytania

Moje relacja:

Po tym jak wysłałam swoje zgłoszenie online zadzwonili do mnie na wstępną rozmowę telefoniczną. Część rozmowy po angielsku i umówienie się na rozmowę po francusku. Dla mnie nic strasznego, bo na tyle dobrze znam te języki, że się nie stresowałam. Rozmowa ogólnie miła zaledwie parę pytań o zainteresowania, doświadczenie, studia, oczekiwania. Po tej części dostałam zaproszenie na spotkanie z managerem i z osobą z HR. Ponownie rozmowa wielojęzykowa ;) ale to nadal bez stresu. Pytania się pokryły z tą pierwszą częścią tylko było ich więcej. Jeszcze dorzucili pytania o doświadczenie w obsłudze klienta, chyba tutaj właśnie o wiedzę o firmie i o studia.

Moje relacja:

Rozmowa, do której jakiekolwiek przygotowanie się było niemożliwe. Większość pytań to takie typowo na myślenie albo nawet na zgadywanie, bo żeby wiedzieć niektóre rzeczy o firmie trzeba by w niej pracować. Takich rzeczy nie znajduje się w internecie. Jeśli chodzi o pytania dotyczące mojej dziedziny... chyba niewłaściwe osoby przysłali na tę rekrutację, bo nie rozumieli moich odpowiedzi. Dali mi też jakieś zadanie SQL, którego... nikt nie umiał sprawdzić. Zrobiłem je, więc to musiało wystarczyć, bo oni tylko patrzyli po sobie z głupimi minami :) Prowadził to spotkanie kierownik działu z zastępcą, widać, że niezbyt znali się na szczegółach pracy i raczej siedzieli w sprawach administracyjnych. Ze względu na to mało było rzetelnych pytań dotyczących mojego stanowiska i wiedzy.

Moje relacja:

W Schneider Electric Poland prowadzili rekrutację na stażystę HR, a ja akurat się obroniłam i szukałam czegoś dla siebie na start. Ogólnie wymagania były duże, ale postanowiłam zaryzykować. Wysłałam pakiet dokumentów opisujących moje dotychczasowe życie. Zadzwonił do mnie przedstawiciel właśnie działu rekrutacji, bo chcieli przeprowadzić taką wstępną rozmowę. W sumie pytania mnie nie zaskoczyły, pani pytała mnie o doświadczenie, niestety niezbyt duże, o dyspozycyjność, o ukończone właśnie studia. Postanowiła też przetestować w praktyce moją znajomość języków - angielskiego i francuskiego. Na to trzeba być przygotowanym, więc nie ma co wpisywać większych umiejętności niż się ma. Drugi telefon był zaproszeniem na spotkanie face to face. Bardzo się ucieszyłam i chętnie poszłam na spotkanie z szefem personalnym. W sumie rozmowa toczyła się w trzech językach, przez co stała się dość stresująca. Pytano między innymi o zainteresowania samym HRem, o znajomość Office i radzenie sobie w trudnych sytuacjach.